czwartek, 24 marca 2016

Rozdział 6. Musisz.

Ostrożnie nalałem wina do obu kieliszków, próbując uronić ani jednej kropli na kuchenny blat. Zakląłem cicho, czując, jak trzęsie mi się ręka. Nadal nie byłem pewny, czy mam poruszyć ten temat i powiedzieć jej prawdę na temat tego, o czym rozmawiałem z Julianem dwa dni temu. Przygryzłem nerwowo wargę, odstawiając prawie pustą butelkę do wnętrza ciemnej szafki. Oparłem się bokiem o wyspę kuchenną, szukając jakiegoś interesującego elementu w kamiennej podłodze. Ciągle biłem się z myślami, nie mogąc znaleźć złotego środka. Chwilę temu Marci poszła położyć naszą małą Księżniczkę spać, aby ta mogła wypocząć po powrotnej podróży do Monachium. Czasami jeszcze przychodziła do nas w nocy do sypialni, ponieważ nie mogła zasnąć. Od roku miała już swój oddzielny pokój i na początku nie miała z tym większego problemu. Rozpychała sobie miejsce między nami, aby czuć jednocześnie dotyk obojga swoich rodziców. Mimo wszystko miałem wrażenie, że to moja kobieta jest w stanie bardziej odpowiedzialnie się nią zająć, choposądzonanikałem sytuacji, aby móc popilnować ją sam. Często widziały się z Ane i Emmą, córkami Xabiego, chociaż z tą pierwszą dzieliła ich spora różnica wieku. Zdziwiłem się, nie widząc na wczorajszych nagłówkach gazet sportowych informacji o moim powrotnym transferze do Borussii. Im mniej osób wie, tym lepiej dla mojej rodziny. Sam nie wiem, jak moja kobieta zareagowałaby na takie wieści. Ta moja bardziej egoistyczna natura, która jakimś cudem jeszcze się uchowała, chciała, abym tą genialną wiadomość zachował tylko dla siebie. W zasadzie... tak nawet chyba byłoby lepiej, niż miałbym kolejny kłopot na głowie w postaci rozważań kolejnej osoby, która tak naprawdę w dużej mierze namieszałaby mi w głowie. Miałem nadzieję, że chłodna kalkulacja wszystkich za i przeciw pomoże mi bardziej niż niepotrzebny rozgardiasz. Zwiesiłem ramiona wzdłuż boków, po dłuższym namyśle zabierając butelkę i szkło na balkon, stawiając je na jednym z niskich fotelów. Sam usadowiłem się na miękkim fotelu, wpatrując się dość obojętnie w lśniące od gwiazd niebo, czekając na przybycie matki mojej córki.
- Ostatnio jesteś jakiś nieswój - powiedziała nieco podwyższonym głosem, w końcu się zjawiając. Byłem nieco zawiedziony, że nie usiadła przy mnie, ale naprzeciwko. Uśmiechnąłem się lekko, próbując naprawić spiętą atmosferę. Cholera, wyczuwała, iż coś jest nie tak. A ja nie wiedziałam, jak długo będę potrafił ukrywać przed nią moje problemy. Swego czasu byłem w tym naprawdę dobry, ale nie chciałem jej zranić. Tamtej nocy, gdy odwiodłem ją od pomysłu usunięcia naszego dziecka, poprzysiągłem to sobie.
- Wydaje Ci się - odparłem nieco rozbawionym tonem, puszczając do niej oko. Upiłem łyk krwistoczerwonego trunku, dłuższy moment delektując się jego cierpkim smakiem. Dziewczyna zrzuciła z swoich stóp zamszowe kapcie, podwijając nogi bardziej ku sobie. Zaczęła wpatrywać się w horyzont rozświetlony światłami najwyższych drapaczy chmur w Monachium, błądząc myślami gdzieś daleko. Zawsze uwielbiała takie widoki, ponoć czując się najlepiej w ich towarzystwie. Korzystając z tego, że jak na razie nie jest tutaj obecna duchem, jak najciszej wstałem, jednocześnie odkładając kieliszek z powrotem na stolik. Zacząłem się skradać, nagle, z zaskoczenia obejmując jej szczupłą talię. Wydała z siebie zduszony krzyk, wypuszczając wino, które z dotkliwym trzaskiem rozbiło się w drobny mak na kremowym kamieniu.
- Jak ty możesz - wyburczała wyraźnie zaskoczona, dość nieskutecznie próbując bronić się przed moich dotykiem. Raz po raz uderzała delikatnie moje ręce swoimi, aczkolwiek nadal nie była w stanie mnie zniechęcić do tego stopnia, by zrezygnować z obranego planu. Nagle zauważyłam, że w jej oczach czai się jakiś cień. Momentalnie znieruchomiałem, widząc, że jest coś nie tak. I kto to mówi! Facet, który nie ma odwagi powiedzieć czegoś swojej kobiecie.
- O co chodzi? Stało się coś... - powiedziałem rozgorączkowanym głosem, nie kłopocząc się oddychaniem. Dopiero po dłuższej chwili pozwoliłem sobie na zaczerpnięcie powietrza do zaciśniętych płuc.
- Zwolnili mnie z pracy - wydukała z wielkim trudem, nie patrząc w moją stronę. Zaczęła nerwowo bębnić palcami w wierzch kanapy.
- Dlaczego? - wyszeptałem głosem podszytym niemą groźbą, która zaćmiła całkowicie racjonalny punkt widzenia. Jeszcze kilka tygodni temu szefowa uważała ją za jedną z lepszych pracowniczek w firmie, a teraz nagle zmieniła zdanie... Objąłem ją w talii ramionami, przyciągając do siebie. Ucałowałem delikatnie skrawek jej szyi, wyczuwając, jak cała drży. Była jeszcze lepszą aktorką od mnie, jeśli nie dała po sobie tego poznać. Przymknąłem powieki, z trudem powstrzymując swoje i tak nadszarpnięte nerwy na wodzy. Wiedziałem, jak bardzo angażuje się w to, aby nie została posądzona o bycie moją 'utrzymanką'. Od momentu, w którym oficjalnie byliśmy ze sobą na poważnie, sama powiedziała, że nie będzie udzielała się w mediach ani na żadnych portalach, ponieważ nie jest jakąś modelką ani osobą, której praca jest bardziej publiczna niż inne.
- Skąd mam wiedzieć - wyburczała nieco łagodniej, najwyraźniej trochę uspokojona moim dotykiem - na swojej poczcie dostałam gotowe do druku zwolnienie, czekające tylko na mój podpis. Na początku nie chciałam Ci nic mówić... Ale nie potrafiłabym Cię okłamać.
Mocno zaciskam zęby. W tej chwili tak naprawdę nie mam prawa prawić jej o niczym, ponieważ sam nie jestem lepszy. Jestem o wiele gorszy. Głośno przełknąłem ślinę, całując moją kobietę w sam czubek czoła. Chciałem, aby niezależnie od okoliczności mogła poczuć się bezpiecznie. Bardzo dużo przeszła, głównie z mojej winy. Powziąłem decyzję, że muszę załatwić sprawę z Julianem i Michaelem Zorcem najszybciej, jak się da. Muszę jasno postawić sprawę, nie bawiąc się w żadne ceregiele. Byłam już na to zbyt dorosły. Wymruczała coś cicho pod nosem, aczkolwiek nie potrafiłem doszukać się znaczenia jej słów.
- Jesteś bardzo zdolna i uparta - powiedziałem, unosząc podbródek mojej kobiety. Chcę, żeby spojrzała mi prosto w oczy. Musiałem mieć pewność, że mnie słucha. - Szybko znajdziesz nowe zajęcie. Przez całe moje życie nie poznałem nikogo bardziej pewnego siebie niż ty... A wiedz, że ja nie rzucam swoich słów na wiatr.
Uśmiechnęła się delikatnie, a ja osiągnąłem swój cel. W oczach mojej Księżniczki ponownie zapłonęły tak dobrze mi znane ogniki. Jednocześnie w mojej piersi rósł coraz większy ciężar spowodowany zamiataniem poważnej sprawy pod dywan. Wróciliśmy z powrotem do środka. Pocałowała mnie delikatnie, wierzchem dłoni głaszcząc delikatny zarost na mojej twarzy. Zanim zdążyłem zaczerpnąć więcej słodyczy, oderwała się od mnie i podreptała do pokoju naszej córki, aby zobaczyć, czy mała nadal śpi. Przyjemne ciepło rozeszło się po moim całym ciele, a ja mimowolnie zacząłem obracać dotykowy telefon między palcami. Dopiero po dłuższej chwili odkryłem przybycie kilkunastu wiadomości z numeru, którego właściciela niemal zapomniałem. Bardziej z ciekawości przejechałem skrawkiem palca po ekranie, aby następnie wejść w skrzynkę. Oparłem się bokiem o ścianę, powoli trawiąc ich treść. Jeśli jest to problem wagi państwowej, może chodzić tylko o kobietę. Gdy usłyszałem przeciągłe pukanie do drzwi, nie miałem wątpliwości, kto przed nimi stoi. Był to nasz sygnał z lat dzieciństwa.
- Giroud - powiedziałem nieco zduszonym głosem, biorąc głęboki wdech. Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać.
- Musisz pomóc mi ją znaleźć. Musisz.
-------------------------------------------
Tak, powiem poważnie : możecie mi coś zrobić za ten długi czas oczekiwania na kolejny rozdział. Obiecuję, że gdzieś w połowie kwietnia wezmę się na poważnie za pisanie, ponieważ będę miała już za sobą egzamin. :) I ciekawe, że tak trafiłam z tym tematem o domniemanym przejściu Mario z powrotem... Zbieg okoliczności? ;)


piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział 5. Siostro.

Porywisty wiatr szarpnął gwałtownie moimi włosami, aż zmuszona byłam schować je pod skórzaną kurtką. Nie lubiłam, gdy musiałam wracać z swojej pracy po godzinach, a nie siedzieć na kanapie w otoczeniu znanych i przyjaznych uśmiechów. Chociaż i tego ostatnio wyjątkowo mi brak. Pociągnęłam nosem, odruchowo szukając czystych chusteczek po wszystkich kieszeniach. Zaklęłam cicho, nie znajdując ani jednej, przez co dość nerwowym krokiem kierowałam się w stronę swojego bloku. Jeżdżenie komunikacją miejską było ostatecznym rozwiązaniem, aczkolwiek ostatnimi czasy nie miałam większego wyboru co do środka transportu. Jak przez mgłę przypomniałam sobie dzień, kiedy to jeden z piłkarzy Bayernu zaproponował mi podwózkę. W zasadzie nie miałam nic do powiedzenia, ponieważ i tak żadne moje słowo nie byłoby go w stanie powstrzymać. Obcasy rytmicznie uderzały o brukowany chodnik, a w miarę przybliżania się do upragnionego celu przyśpieszałam tempa. Wręcz z prędkością światła przebiegłam przez całą klatkę schodową, dopadając do ciemnobrązowych drzwi z utęsknionym wzrokiem, aż do moich nozdrzy dobiegł znajomy zapach cynamonowego kadzidełka, które jeszcze dzisiejszego ranka zapaliłam z czystej ciekawości. Już rozebrana z kurtki usiadłam po turecku na kanapie, ściskając w ręce okrągłą mandarynkę, rozleniwiona włączając telewizor. Bez większego celu zaczęłam skakać po kanałach, zatrzymując się dopiero na relacji treningowej z bawarskiego klubu. Drgnęłam nieznacznie, widząc jego dziewczynę... W zasadzie niektórzy nie wiedzieli, jak mają ją nazywać. Dziewczyna, żona, narzeczona? Wsiadała z nim do samochodu, a przez zaciemnione szyby dało się jednak zauważyć jasnowłosą główkę małej dziewczynki. Ich córki. Odruchowo zacisnęłam usta w wąską kreskę, kiedy usłyszałam o nowym składzie sztabu przygotowania fizycznego. Na szczęście nie zdążyli ująć kamerą żadnego z moich profili ani momentu, gdy swobodnie przechadzałam się podczas przerwy przed ośrodkiem. Cała uwaga znów jednak powróciła do jednego z najlepszych piłkarzy klubu z Monachium, a mianowicie Lewandowskiego. Jęknęłam, nie mogąc dalej słuchać jego czczej gadaniny na temat jego wielkiego poświęcenia. Miałam z nim tylko jedną sesję masażu i już mogłam z tego wywnioskować, że większość czasu spędza na doskonaleniu swojej wielce wyrafinowanej arogancji.
Cząstki obranego owocu powoli lądowały w moich ustach. Jadłam ją pierwszy raz w tym roku, a więc smakowała wyjątkowo dobrze. Słodko - kwaśny miąższ wystrzeliwał sporą ilością soku. Z wyciągniętymi nogami przed siebie położyłam się wzdłuż sofy, opierając swoją głowę na puchowej poduszce. Jak do tej pory nie mogłam na nic narzekać. Wszystko układało się aż nazbyt dobrze, co w zasadzie akurat w moim przypadku powinno być mocno podejrzane. Zazwyczaj nigdy nie byłam w stanie doprowadzić czegoś do końca. Nawet tego cholernego związku, który zakończyłam dobry rok temu. Oboje byliśmy sobie winni. Można powiedzieć, że nie mam żadnych wyrzutów sumienia związanych z osobą, która na dobre zniknęła z mojego uporządkowanego życia, ale jeszcze jakiś czas temu w rozmowie z Mario przyznałam, że kogoś mam. Kolejne kłamstwo. Z mojego gardła wydobyło się coś na kształt stłumionego śmiechu. Gdyby tylko wiedział, kim jestem, bez większego wahania wyrzuciłby mnie z swojego samochodu. W zasadzie wcale bym mu się nie dziwiła. Przecież to przez nią... Tym razem na moją twarz wpełzł grymas, ponieważ nie miałam chłopakowi za złe, że poniekąd już z nią jest. Może i to lepiej? Kiedy usłyszałam dzwonek, nie musiałam zgadywać, kto za nimi stoi. Kiwnęłam głową na widok szatynki, wpuszczając ją do środa. Zawsze była od mnie piękniejsza. Lepsza. Mądrzejsza. Dlatego w końcu wyjechałam, żeby nie mieć więcej kontaktu ze swoją rodziną i tym bardziej z nią. Zmieniłam nazwisko. Ale byłam wystarczająco głupia, żeby chcieć tu wrócić i dodatkowo zatrudnić się w miejscu, od którego powinnam właśnie stronić najbardziej. Wkroczyła do małego salonu, bez zaproszenia sadowiąc się na miętowym fotelu stojącym naprzeciwko kanapy o tym samym kolorze. Dość obojętnym spojrzeniem obrzuciła obraz wiszący na ścianie, by w końcu móc zawiesić swój wzrok na mojej osobie. Nie pozwoliłam sobie na pokorne skulenie głowy, a hardo uniosłam podbródek ku górze.
- Siostro - powiedziała zachrypniętym głosem, od którego przeszły mi ciarki. Napięłam wszystkie swoje mięśnie, gwałtownie nabierając powietrza. Jakby nic innego się nie liczyło. Do wczorajszego wieczora miałam od niej święty spokój, gdy nagle jakiś nieznajomy numer wyświetlił się na ekranie mojego telefonu. Odebrałam, nie mając zielonego pojęcia, kogo usłyszę po drugiej stronie. I nawet nie chciałam wiedzieć, jakim cudem i od kogo zdobyła ten kontakt.
- Czego chcesz? - zapytałam ostrożnie, zaciskając usta w wąską kreskę. Po chwili, nie doczekując się żadnej odpowiedzi, spytałam, czy chce herbatę. Skinęła niemrawo głową w odpowiedzi, wędrując razem ze mną do kuchni. Usiadła na brzegu krzesła, spoglądając na czerwone szafki, które w pewnym sensie gryzły się z morskimi płytkami wyłożonymi na podłodze przez poprzedniego właściciela. Nastawiłam wodę w czajniku, aby następnie z założonymi rękoma na piersi spojrzeć na Ann spod przymrużonych powiek.
- Tęskniłam za tobą. Wyjechałaś praktycznie bez pożegnania - wyszeptała z wyraźnym wyrzutem, przez co czułam się jeszcze bardziej zdziwiona. A może to tylko pozory z jej strony? Mimowolnie przypomniałam sobie o kilku sytuacjach z naszego wspólnego, jeszcze wtedy szczęśliwego dzieciństwa, które miało się wkrótce skończyć.
- Musiałam jakoś zmienić swoje życie - odparłam bez większego trudu, opanowując drżenie głosu - i nie będę tego żałować. Ale, jak widzisz, znów tutaj jestem.
- Potrzebuję Cię.
Przygryzłam nerwowo wargę, widząc, jak oczy dziewczyny powoli zaczynają napełniać się łzami. Ostatnim, czego chciałam i potrzebowałam, był jej płacz. Jednak jakaś dawna część mnie chciała do niej podbiec i pocieszyć. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Nauczyłam się żyć jak cholerna egoistka i nie zamierzałam tego zmieniać. Mocno zacisnęłam pięści, czując, jak w moim gardle niespodziewanie narasta gula.
- Teraz to mówisz? - powiedziałam, nie mogąc powstrzymać nutki rozbawienia w swoim głosie. - Przez tyle lat, codziennie przypominałaś mi, że jestem od Ciebie gorsza. Czułam się jak wywłoka, bo moja własna siostra chciała mi wbić to do głowy! Wiesz, ile kosztowało mnie dotarcie tu, gdzie teraz jestem?! Nie mam zamiaru rzucać wszystkie z powodu twojej osoby.
Widziałam, jak drżą jej ramiona. Z gardła kobiety wyrwał się zduszony szloch, przez co schowała swoją twarz w dłoniach. Po tak długim czasie, dopiero dzisiaj mogłam zobaczyć jej prawdziwą twarz. Kruchej psychicznie kobiety, która opierała się tylko na swojej bujnej wyobraźni i wymysłach, w których udowadniała sama sobie, jak bardzo jest wspaniała. W pewnym sensie nawet zrobiło mi się jej żal, ale tylko przez kilka sekund. Chciałam jej nawtykać w związku z Mario, ponieważ ona nadal żywi do niego jakieś platoniczne uczucia, jeśli się nie mylę. Nadal, pomimo tak długiej rozłąki, była zadurzona niczym nieszczęśliwa nastolatka w piłkarzu Bayernu. Zadrżałam, czując, jak nagle brakuje mi oddechu. Przecież... czy ja nie robiłam teraz czegoś podobnego? Wspomnienia z Londynu zaćmiły mi zdolność logicznego myślenia. To była inna sprawa, miała inne zakończenie - przynajmniej tak sądziłam. Przyrzekłam sobie, że więcej tam nie wrócę. Przygryzłam wargę aż do krwi, czując jej metaliczny smak w ustach. Odetchnęłam nerwowo, mrużąc ciężkie powieki. Byłam zmęczona. Chciałam zapomnieć o wszystkich problemach, które nagle pojawiły się wokół mnie. Czułam się coraz bardziej przytłoczona, zduszona poczuciem ciągłej odpowiedzialności, jakie nanosiło życie. Dość. Przytuliłam ją do siebie, a ona wczepiła swoje paznokcie w krańce mojej bluzki. Ucałowałam czubek czoła mojej siostry niczym nasza mama, gdy byłyśmy małymi dziewczynkami, gdy chciała upleść nam dwa warkocze. Uśmiechnęłam się delikatnie przez łzy, gładząc pieszczotliwie jej jedwabiste włosy powolnymi ruchami.
- Ciii, już dobrze, będę przy tobie - wymamrotałam, próbując wziąć głęboki wdech.
- Nie mogę sobie wybaczyć, że Cię straciłam - wyłkała, spoglądając na mnie załzawionymi oczami. - Zawsze potrafiłam wszystko spieprzyć. To moja specjalność.
- Nikt nie jest idealny, nawet ja - powiedziałam, unosząc jej podbródek. - Koniec tego mazania się!
Zalałam nam obu herbatę , posłodziłam dwoma kostkami cukru, po czym przeszłyśmy z powrotem do salonu. Usiadłyśmy obok siebie, przez co niemal cały czas zahaczałyśmy się swoimi ramionami. Za pierwszym razem uniosłam kąciki ust wyżej niż dotychczas, czekając, aż Ann zrobi to samo. Po kilku nieowocnych próbach doczekałam się szczerej odpowiedzi. Po wielu namowach zdołałam ją namówić na to, aby nawet bez szczegółów opowiedziała mi o tym, co działo się tutaj podczas mojej nieobecności. W pewnym momencie zaproponowała mi nawet wyjazd do rodziców, ale po krótkim wahaniu nie mogłam się na to zgodzić. Najpierw musiałam się wewnętrznie pogodzić ze wszystkim, co mnie teraz spotkało.
- A ty - zaczęła szatynka ostrożnie, upijając łyk gorącego napoju - jak dałaś sobie radę w Londynie? Całkiem sama.
- Wiesz... było różnie. Aczkolwiek sama dobrze wiesz, że z czasem i ja potrafię postawić na swoim - mrugnęłam do niej porozumiewawczo, chichocząc. - Uwielbiam to miasto, szczególnie nocą. Musimy tam razem pojechać i pokażę Ci moje ulubione miejsca.
W ciągu jednego dnia odzyskałam osobę, dzięki której nagle moje życie stało się pełniejsze. Jakby ciągle czekało, aż dostrzegę tą czarną dziurę, bez której nauczyłam się funkcjonować. Znów zaczęła opowiadać mi o pracy modelki, zręcznie omijając tematy związane z Mario. Może moje przekonanie, że nadal za nim tęskni, było tylko próżnym złudzeniem? Próbowałam usprawiedliwić swoje własne przekonanie... Ludzie! To nie moja wina, że nie ze mną nie wytrzymał. Jak dziś pamiętam tamten wieczór, w którym wyślizgnęłam się z jego mieszkania, przy okazji zabierając swoją walizkę. Nie zasługiwałam na kogoś takiego jak on.
- Nie mówisz wszystkiego - powiedziała szeptem moja siostra, ostrożnie ważąc każde słowo, jakby było filiżanką chińskiej porcelany. Spojrzałam na nią spod przymrużonych powiek, wzdychając ciężko. - Co takiego tam było, że musiałaś stamtąd uciec? Nadal kochasz tamten tryb życia, a mimo to tutaj wróciłaś.
-------------------------------------------------------------------
Nawet nie pytajcie mnie, skąd pomysł na wzięcie waszej 'ulubionej' bohaterki do tej części bloga. Ale postanowiłam, że nie może być nudno. Jeśli mam być wobec was szczera, to nie mam zielonego pojęcia, kiedy pojawi się następny rozdział.