piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział 5. Siostro.

Porywisty wiatr szarpnął gwałtownie moimi włosami, aż zmuszona byłam schować je pod skórzaną kurtką. Nie lubiłam, gdy musiałam wracać z swojej pracy po godzinach, a nie siedzieć na kanapie w otoczeniu znanych i przyjaznych uśmiechów. Chociaż i tego ostatnio wyjątkowo mi brak. Pociągnęłam nosem, odruchowo szukając czystych chusteczek po wszystkich kieszeniach. Zaklęłam cicho, nie znajdując ani jednej, przez co dość nerwowym krokiem kierowałam się w stronę swojego bloku. Jeżdżenie komunikacją miejską było ostatecznym rozwiązaniem, aczkolwiek ostatnimi czasy nie miałam większego wyboru co do środka transportu. Jak przez mgłę przypomniałam sobie dzień, kiedy to jeden z piłkarzy Bayernu zaproponował mi podwózkę. W zasadzie nie miałam nic do powiedzenia, ponieważ i tak żadne moje słowo nie byłoby go w stanie powstrzymać. Obcasy rytmicznie uderzały o brukowany chodnik, a w miarę przybliżania się do upragnionego celu przyśpieszałam tempa. Wręcz z prędkością światła przebiegłam przez całą klatkę schodową, dopadając do ciemnobrązowych drzwi z utęsknionym wzrokiem, aż do moich nozdrzy dobiegł znajomy zapach cynamonowego kadzidełka, które jeszcze dzisiejszego ranka zapaliłam z czystej ciekawości. Już rozebrana z kurtki usiadłam po turecku na kanapie, ściskając w ręce okrągłą mandarynkę, rozleniwiona włączając telewizor. Bez większego celu zaczęłam skakać po kanałach, zatrzymując się dopiero na relacji treningowej z bawarskiego klubu. Drgnęłam nieznacznie, widząc jego dziewczynę... W zasadzie niektórzy nie wiedzieli, jak mają ją nazywać. Dziewczyna, żona, narzeczona? Wsiadała z nim do samochodu, a przez zaciemnione szyby dało się jednak zauważyć jasnowłosą główkę małej dziewczynki. Ich córki. Odruchowo zacisnęłam usta w wąską kreskę, kiedy usłyszałam o nowym składzie sztabu przygotowania fizycznego. Na szczęście nie zdążyli ująć kamerą żadnego z moich profili ani momentu, gdy swobodnie przechadzałam się podczas przerwy przed ośrodkiem. Cała uwaga znów jednak powróciła do jednego z najlepszych piłkarzy klubu z Monachium, a mianowicie Lewandowskiego. Jęknęłam, nie mogąc dalej słuchać jego czczej gadaniny na temat jego wielkiego poświęcenia. Miałam z nim tylko jedną sesję masażu i już mogłam z tego wywnioskować, że większość czasu spędza na doskonaleniu swojej wielce wyrafinowanej arogancji.
Cząstki obranego owocu powoli lądowały w moich ustach. Jadłam ją pierwszy raz w tym roku, a więc smakowała wyjątkowo dobrze. Słodko - kwaśny miąższ wystrzeliwał sporą ilością soku. Z wyciągniętymi nogami przed siebie położyłam się wzdłuż sofy, opierając swoją głowę na puchowej poduszce. Jak do tej pory nie mogłam na nic narzekać. Wszystko układało się aż nazbyt dobrze, co w zasadzie akurat w moim przypadku powinno być mocno podejrzane. Zazwyczaj nigdy nie byłam w stanie doprowadzić czegoś do końca. Nawet tego cholernego związku, który zakończyłam dobry rok temu. Oboje byliśmy sobie winni. Można powiedzieć, że nie mam żadnych wyrzutów sumienia związanych z osobą, która na dobre zniknęła z mojego uporządkowanego życia, ale jeszcze jakiś czas temu w rozmowie z Mario przyznałam, że kogoś mam. Kolejne kłamstwo. Z mojego gardła wydobyło się coś na kształt stłumionego śmiechu. Gdyby tylko wiedział, kim jestem, bez większego wahania wyrzuciłby mnie z swojego samochodu. W zasadzie wcale bym mu się nie dziwiła. Przecież to przez nią... Tym razem na moją twarz wpełzł grymas, ponieważ nie miałam chłopakowi za złe, że poniekąd już z nią jest. Może i to lepiej? Kiedy usłyszałam dzwonek, nie musiałam zgadywać, kto za nimi stoi. Kiwnęłam głową na widok szatynki, wpuszczając ją do środa. Zawsze była od mnie piękniejsza. Lepsza. Mądrzejsza. Dlatego w końcu wyjechałam, żeby nie mieć więcej kontaktu ze swoją rodziną i tym bardziej z nią. Zmieniłam nazwisko. Ale byłam wystarczająco głupia, żeby chcieć tu wrócić i dodatkowo zatrudnić się w miejscu, od którego powinnam właśnie stronić najbardziej. Wkroczyła do małego salonu, bez zaproszenia sadowiąc się na miętowym fotelu stojącym naprzeciwko kanapy o tym samym kolorze. Dość obojętnym spojrzeniem obrzuciła obraz wiszący na ścianie, by w końcu móc zawiesić swój wzrok na mojej osobie. Nie pozwoliłam sobie na pokorne skulenie głowy, a hardo uniosłam podbródek ku górze.
- Siostro - powiedziała zachrypniętym głosem, od którego przeszły mi ciarki. Napięłam wszystkie swoje mięśnie, gwałtownie nabierając powietrza. Jakby nic innego się nie liczyło. Do wczorajszego wieczora miałam od niej święty spokój, gdy nagle jakiś nieznajomy numer wyświetlił się na ekranie mojego telefonu. Odebrałam, nie mając zielonego pojęcia, kogo usłyszę po drugiej stronie. I nawet nie chciałam wiedzieć, jakim cudem i od kogo zdobyła ten kontakt.
- Czego chcesz? - zapytałam ostrożnie, zaciskając usta w wąską kreskę. Po chwili, nie doczekując się żadnej odpowiedzi, spytałam, czy chce herbatę. Skinęła niemrawo głową w odpowiedzi, wędrując razem ze mną do kuchni. Usiadła na brzegu krzesła, spoglądając na czerwone szafki, które w pewnym sensie gryzły się z morskimi płytkami wyłożonymi na podłodze przez poprzedniego właściciela. Nastawiłam wodę w czajniku, aby następnie z założonymi rękoma na piersi spojrzeć na Ann spod przymrużonych powiek.
- Tęskniłam za tobą. Wyjechałaś praktycznie bez pożegnania - wyszeptała z wyraźnym wyrzutem, przez co czułam się jeszcze bardziej zdziwiona. A może to tylko pozory z jej strony? Mimowolnie przypomniałam sobie o kilku sytuacjach z naszego wspólnego, jeszcze wtedy szczęśliwego dzieciństwa, które miało się wkrótce skończyć.
- Musiałam jakoś zmienić swoje życie - odparłam bez większego trudu, opanowując drżenie głosu - i nie będę tego żałować. Ale, jak widzisz, znów tutaj jestem.
- Potrzebuję Cię.
Przygryzłam nerwowo wargę, widząc, jak oczy dziewczyny powoli zaczynają napełniać się łzami. Ostatnim, czego chciałam i potrzebowałam, był jej płacz. Jednak jakaś dawna część mnie chciała do niej podbiec i pocieszyć. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Nauczyłam się żyć jak cholerna egoistka i nie zamierzałam tego zmieniać. Mocno zacisnęłam pięści, czując, jak w moim gardle niespodziewanie narasta gula.
- Teraz to mówisz? - powiedziałam, nie mogąc powstrzymać nutki rozbawienia w swoim głosie. - Przez tyle lat, codziennie przypominałaś mi, że jestem od Ciebie gorsza. Czułam się jak wywłoka, bo moja własna siostra chciała mi wbić to do głowy! Wiesz, ile kosztowało mnie dotarcie tu, gdzie teraz jestem?! Nie mam zamiaru rzucać wszystkie z powodu twojej osoby.
Widziałam, jak drżą jej ramiona. Z gardła kobiety wyrwał się zduszony szloch, przez co schowała swoją twarz w dłoniach. Po tak długim czasie, dopiero dzisiaj mogłam zobaczyć jej prawdziwą twarz. Kruchej psychicznie kobiety, która opierała się tylko na swojej bujnej wyobraźni i wymysłach, w których udowadniała sama sobie, jak bardzo jest wspaniała. W pewnym sensie nawet zrobiło mi się jej żal, ale tylko przez kilka sekund. Chciałam jej nawtykać w związku z Mario, ponieważ ona nadal żywi do niego jakieś platoniczne uczucia, jeśli się nie mylę. Nadal, pomimo tak długiej rozłąki, była zadurzona niczym nieszczęśliwa nastolatka w piłkarzu Bayernu. Zadrżałam, czując, jak nagle brakuje mi oddechu. Przecież... czy ja nie robiłam teraz czegoś podobnego? Wspomnienia z Londynu zaćmiły mi zdolność logicznego myślenia. To była inna sprawa, miała inne zakończenie - przynajmniej tak sądziłam. Przyrzekłam sobie, że więcej tam nie wrócę. Przygryzłam wargę aż do krwi, czując jej metaliczny smak w ustach. Odetchnęłam nerwowo, mrużąc ciężkie powieki. Byłam zmęczona. Chciałam zapomnieć o wszystkich problemach, które nagle pojawiły się wokół mnie. Czułam się coraz bardziej przytłoczona, zduszona poczuciem ciągłej odpowiedzialności, jakie nanosiło życie. Dość. Przytuliłam ją do siebie, a ona wczepiła swoje paznokcie w krańce mojej bluzki. Ucałowałam czubek czoła mojej siostry niczym nasza mama, gdy byłyśmy małymi dziewczynkami, gdy chciała upleść nam dwa warkocze. Uśmiechnęłam się delikatnie przez łzy, gładząc pieszczotliwie jej jedwabiste włosy powolnymi ruchami.
- Ciii, już dobrze, będę przy tobie - wymamrotałam, próbując wziąć głęboki wdech.
- Nie mogę sobie wybaczyć, że Cię straciłam - wyłkała, spoglądając na mnie załzawionymi oczami. - Zawsze potrafiłam wszystko spieprzyć. To moja specjalność.
- Nikt nie jest idealny, nawet ja - powiedziałam, unosząc jej podbródek. - Koniec tego mazania się!
Zalałam nam obu herbatę , posłodziłam dwoma kostkami cukru, po czym przeszłyśmy z powrotem do salonu. Usiadłyśmy obok siebie, przez co niemal cały czas zahaczałyśmy się swoimi ramionami. Za pierwszym razem uniosłam kąciki ust wyżej niż dotychczas, czekając, aż Ann zrobi to samo. Po kilku nieowocnych próbach doczekałam się szczerej odpowiedzi. Po wielu namowach zdołałam ją namówić na to, aby nawet bez szczegółów opowiedziała mi o tym, co działo się tutaj podczas mojej nieobecności. W pewnym momencie zaproponowała mi nawet wyjazd do rodziców, ale po krótkim wahaniu nie mogłam się na to zgodzić. Najpierw musiałam się wewnętrznie pogodzić ze wszystkim, co mnie teraz spotkało.
- A ty - zaczęła szatynka ostrożnie, upijając łyk gorącego napoju - jak dałaś sobie radę w Londynie? Całkiem sama.
- Wiesz... było różnie. Aczkolwiek sama dobrze wiesz, że z czasem i ja potrafię postawić na swoim - mrugnęłam do niej porozumiewawczo, chichocząc. - Uwielbiam to miasto, szczególnie nocą. Musimy tam razem pojechać i pokażę Ci moje ulubione miejsca.
W ciągu jednego dnia odzyskałam osobę, dzięki której nagle moje życie stało się pełniejsze. Jakby ciągle czekało, aż dostrzegę tą czarną dziurę, bez której nauczyłam się funkcjonować. Znów zaczęła opowiadać mi o pracy modelki, zręcznie omijając tematy związane z Mario. Może moje przekonanie, że nadal za nim tęskni, było tylko próżnym złudzeniem? Próbowałam usprawiedliwić swoje własne przekonanie... Ludzie! To nie moja wina, że nie ze mną nie wytrzymał. Jak dziś pamiętam tamten wieczór, w którym wyślizgnęłam się z jego mieszkania, przy okazji zabierając swoją walizkę. Nie zasługiwałam na kogoś takiego jak on.
- Nie mówisz wszystkiego - powiedziała szeptem moja siostra, ostrożnie ważąc każde słowo, jakby było filiżanką chińskiej porcelany. Spojrzałam na nią spod przymrużonych powiek, wzdychając ciężko. - Co takiego tam było, że musiałaś stamtąd uciec? Nadal kochasz tamten tryb życia, a mimo to tutaj wróciłaś.
-------------------------------------------------------------------
Nawet nie pytajcie mnie, skąd pomysł na wzięcie waszej 'ulubionej' bohaterki do tej części bloga. Ale postanowiłam, że nie może być nudno. Jeśli mam być wobec was szczera, to nie mam zielonego pojęcia, kiedy pojawi się następny rozdział.



4 komentarze:

  1. Świetny blog ! Zapraszam na mój http://pilka-nozna-moim-zyciem.blogspot.com/2016/01/23sergio-ramos.html

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHAM CIĘ ZA OPINIĘ O LEWANDOWSKIM XD
    a jeśli ta pani masażystka jest siostrą AK... uduszę Cię, autentycznie, jak Ivana kuźwa mać kocham. nie no, będę ryczeć. serio Ann???? chociaż... u mnie też będzie tą dobrą, fuck. świat schodzi na psy
    będę czekać na kolejny!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurka, uwielbiam Cię i ten rozdział. Robi się coraz lepiej!! Będę czekać ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet sobie nie wyobrażasz ile myśli teraz przewija się przez moją głowę. Nic z tego nie rozumiem. Albo mam sklerozę i nie pamiętam połowy pierwszej części tego bloga albo.. Albo po nic z tego nie rozumiem. Czy to zdanie ma w ogóle sens? Wybacz za ten komentarz, ale dziś w ogóle nie mam weny na pisanie takich rzeczy..
    Rozdział.. jest strasznie w Twoim typie, jednakże uwielbiam Twój styl pisania. Jest taki inny, a zarazem wyjątkowy. Niebywały.
    Nie mam pojęcia jaką rolę w tej części odegra Ann i szczerze powiedziawszy to jestem trochę podekscytowana. Zdążyłam ją polubić w świecie rzeczywistym. Lubię ją i myślę, że z Mario tworzą fajną parę. Tylko pozazdrościć im miłości. A ich wspólne zdjęcia są cudowne!

    Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli! ☺

    OdpowiedzUsuń