piątek, 6 listopada 2015

Rozdział 2. Jak ta z Krainy Czarów?

Zacząłem się zastanawiać, jak nasz zespół ma pracować, jeśli nasza masażystka wzdryga się za każdym razem, kiedy ma nas dotknąć. Aczkolwiek nie mogłem narzekać na godzinę, którą spędziłem pod rękami blondynki, jakkolwiek dwuznacznie mogło by to zabrzmieć. Byłem ciekaw, w jaki to sposób dostała tutaj tą posadę, jeśli za każdym razem robi do nas jakieś miny, które sugerowałyby pretensje skierowane w naszą stronę. Musiała mieć naprawdę mocne CV, bo inaczej pewnie by jej tutaj nie było. Chociaż... pewnie gdyby zarząd znał charakter dziewczyny, w życiu by tego nie robiła. Przeciągnąłem koszulkę przez głowę, powoli zbierając wszystkie swoje rzeczy z szatni. Włożyłem wszystko do sportowej torby, zastanawiając się jednocześnie, jak to z nią jest naprawdę. Dlaczego tutaj trafiła? Wyszedłem, obojętnym spojrzeniem obrzucając wszystko dookoła. Marcelina pojechała z Hanią do Dortmundu już dzisiaj rano do Jess, więc w gruncie rzeczy miałem wolny wieczór, aczkolwiek chyba nigdzie nie będę się ruszał. Nadal niesamowicie nurtowała mnie sprawa z tym, co mam dalej zrobić w związku z pierścionkiem, który dałem jej cztery lata temu. Nic nie mówiła, a ja nie chciałem w żaden sposób naciskać. Coraz trudniej było mi złamać dane słowo, że damy na razie sobie z tym spokój. Moje myśli ciągle wędrowały w tamten niebezpieczny rejon, żeby tylko znaleźć jakieś konkretne rozwiązanie. Nagle na mojej drodze wyrosła Roszpunka, jak postanowiłem sobie nazywać naszą nową koleżanką z klubu, ponieważ do tej pory nikt nie poznał jej imienia. Plotka o domniemanym pokrewieństwie z naszym trenerem rozwiała się równie szybko, jak i się pojawiła. Uśmiechnąłem się do niej dość złośliwie, przy okazji mrugając porozumiewawczo okiem. Podczas całego zabiegu zamieniliśmy może dwa słowa, które i tak wypowiedziała z ogromną wręcz niechęcią. Najwyraźniej musieli jej bardzo dobrze płacić, aby wytrzymać w naszym towarzystwie.
- Czemuż to spotyka mnie tak zaszczyt, jeśli zawieszasz na mojej skromnej osobie swój wzrok? - zapytałem drwiącym tonem, na co dziewczyna zacisnęła usta i zmrużyła powieki, delikatne napinając mięśnie twarzy.
- Nie twój interes - burknęła, przewracając oczami - nagle z rozpieszczonego gwiazdora zrobił się taki miły chłopiec?
- Uważaj, bo jeszcze Jerome Ci się spodoba - odparłem, nie mogąc się od tego powstrzymać, przez co dopiąłem swego. Tym razem wstrzymała oddech, a pewnie gdyby mogła, oczyma ciskałaby błyskawice.
- Mam chłopaka - odgryzła się, próbując walczyć, chociaż miała marne szanse.
- Już się boję - zadrwiłem, ruszając raźno do przodu, a ona nieustępliwie ruszyła obok, jakby chciała się przekonać, czy jestem w stanie wytrzymać tą słowną utarczkę. Zerkałem na nią kątem oka, nie mogąc powstrzymać się od porównania blondynki z Marci. Nic to nie dało. Dla mnie nadal masażystka miała do pokonania wielką przepaść, której pewnie nigdy nie przeskoczy.
- Czemu wy wszyscy musicie traktować mnie jak intruza? - zapytała podniesionym tonem głosu, już nie naskakując tak bardzo jak poprzednio. Uniosłem obie brwi ku górze, wolną dłonią przeczesując zmierzwione włosy.
- Z tego, co wiem, ty też nie grzeszyłaś byciem 'miłą' - westchnąłem, nawet nie próbując usprawiedliwiać swojego tekstu, który zresztą był szczerą prawdą. Pewny siebie stawiałem krok za krokiem, po chwili nie zwracając na dziewczynę większej uwagi. Byłem ciekaw, jak mojej małej minęła podróż i czy są już u Marco. Przygryzłem nerwowo wargę, zastanawiając się, czemu ostatnio urwał nam się kontakt. Nie odpisywał na sms-y, nie odbierał częstych telefonów. Jego działalność na portalach społecznościowych też jakby zmalała, chociaż wcześniej i tak nie zawracał sobie tym głowy. Odkąd związał się brunetką, zaczął jakby... dojrzewać, czego wtedy nie mogłem powiedzieć o mnie. Szalałem niczym nastolatek, a woda sodowa parokrotnie uderzała prosto w moją głowę. Dopiero jakiś czas temu zacząłem wychodzić na prostą, ale i tym razem musiałem skorzystać z czyjejś pomocy. Oboje coraz bardziej zbliżaliśmy się ku wyjściu. Nie chciałem wyjść na ostatniego idiotę, więc po dręczącej ciszy to ja pierwszy zabrałem głos. Kto by się tego spodziewał.
- Kończysz już, prawda? - zapytałem, na co skinęła głową. - W takim razie chciałbym Ci zaoferować podwózkę do domu.
- Daj spokój - burknęła, zapinając polarową bluzę, aby następnie schować ręce w kieszeniach dżinsów. Nie wiedziałem, czy aby na pewno moja dziewczyna była z tego zadowolona. Aczkolwiek chciałem zacząć być w miarę znośny dla ludzi, których ledwo co poznałem.
- I tak nie mam dzisiaj nic do roboty - wzruszyłem ramionami, niemalże popychając ją w stronę mojego samochodu. O dziwo, wcale nie protestowała przy podaniu mi swojego adresu zamieszkania. Miałem jechać na drugi koniec miasta, ale i tak  Otworzyłem przed nią drzwi, komentując moje zachowanie cichym prychnięciem. Włożyłem torbę i resztę rzeczy do bagażnika, po krótszej chwili wsiadając przed kierownicę. Telefon włożyłem w specjalną obudowę przy radiu, dzięki której mogłem z mniejszym ryzykiem rozmawiać w czasie jazdy, mogąc bardziej kontrolować drogę przed sobą. Silnik odpalił z głośnym pomrukiem, który niemal natychmiast podziałał na mnie odprężająco. Nacisnąłem stopę trochę za mocno, przez co gwałtownie ruszył do przodu, a moja towarzyska pisnęła, kurczowo zaciskając palce. Roześmiałem się, wjeżdżając na jedną z głównych ulic.
- Nadal nie wiem, jak Ci na imię - rzuciłem od niechcenia, zerkając kątem oka na oddalający się stadion Bayernu. Poczułem, jak jakaś szpilka wbija się w moje myśli, jednocześnie przywodząc widok wspaniałych trybun Signal Iduna Park, które zdradziłem. Zdradziłem je na własną rękę. Sam tego chciałem, a nie raz żałowałem swojej decyzji przez pierwsze wyjątkowo ciężkie miesiące w Monachium. Miałem straszną ochotę tam wrócić, zacząć wszystko od nowa, ale nie mogłem. Kto by pomyślał, że pomyślę o tym właśnie teraz i przyznam się bez bicia, że tamto zawaliłem na całej linii?
- Alicja.
- Jak ta z Krainy Czarów? - zagadnąłem, ledwo co zdążając wyhamować przed czerwonym światłem, które nagle pojawiło się na naszej drodze. Zakląłem pod nosem, bębniąc niecierpliwie palcami w skórzaną kierownicę.
- Nie - burknęła buntowniczo, przekręcając oczami. Wbiła swój wzrok w widok zza szyby samochodu, jakby było coś bardziej interesującego od mnie! Czasami nie mogłem wręcz powstrzymać tych myśli, które przychodziły znienacka i z trudem powstrzymywałem się od tego, żeby nie wypowiedzieć ich na głos. Kiedy przez pasy przeszła matka z małą dziewczynką, automatycznie zacząłem zastanawiać się, co robi Hania. Jak przez mgłę pamiętam tamtą noc, kiedy dane mi było zobaczyć ją po raz pierwszy. Niemalże rozpływałem się ze szczęścia, czując się jak pijany. Nie wiem, co by się stało, gdybym wtedy nie powstrzymał Marceliny od popełnienia tego ogromnego błędu. Mimowolnie zadrżałem, przypominając sobie wszystko, co przeszliśmy. W szpitalu po raz pierwszy przyznała mi rację... i podziękowała. Płakała ze szczęścia, a ja zacząłem głaskać jej drżący policzek.
- Masz śliczną córeczkę - powiedziała blondynka, jakby czytała z mojej twarzy, na której przewijała się cała gama emocji, których nie potrafiłem powstrzymać. Nie chciałem. Z cichą ulgą przyjąłem fakt pojawienia się zielonych świateł, które pozwoliły nam w końcu ruszyć do przodu.
- Dziękuję - wyszeptałem, uśmiechając się lekko. Moje serce zabiło w kierunku Dortmundu, za co nie chciałem już siebie karać. Poruszaliśmy się w ślimaczym tempie, ale zazwyczaj o tej porze wszyscy wracali z pracy. Nie pokonaliśmy nawet połowy dzielącej nas drogi od mieszkania Alicji. Uniosłem jedną brew ku górze, słysząc znajomą melodię pochodzącą z mojego telefonu. Szybkim ruchem palca nacisnąłem zieloną słuchawkę, zaczynając składać usta do wypowiedzenia powitania, ale brutalnie mi przerwano. Z resztą, mój menadżer zawsze tak robił. Nie dawał za wygraną, ponieważ twierdził, że lepiej jeśli to on pierwszy zacznie rozmowę. Gdybym ja to zrobił, pewnie nigdy nie doszedłby do słowa.
- Masz czas dzisiaj wieczorem? - zapytał, a ja z łatwością mogłem usłyszeć wyraźne zdenerwowanie w jego na co dzień opanowanym głosie. Poruszyłem się niespokojnie w fotelu, kątem oka zerkając na dziewczynę, która była świadkiem naszej rozmowy.
- Oczywiście. Słuchaj, stało się coś, że jesteś taki nerwowy?
- To nie jest temat na telefon. Podjadę do Ciebie.
-----------------------------------------------------
Mam nadzieję, że nie jesteście źli z powodu dość dużych odstępów między rozdziałami. Niestety jestem zmuszona tak robić, ponieważ szkoła ostatnimi czasu bardzo mocno daje mi w kość. Zero wytchnienia, więc na pisanie mam tylko weekendy, ale to i tak zazwyczaj za mało. Przepraszam was za tak krótki rozdział, aczkolwiek zrekompensuję wam to w następnym! Obiecuję! :D



6 komentarzy:

  1. Okay, ciśnienie leciutko powędrowało w górę, ale jeszcze jest w normie, więc jak na razie chyba zdam maturę. ;p Świetnie Ci wyszedł. I oczywiście nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. najważniejsze to nie pisać na siłę, tylko wtedy, gdy masz na to ochotę i wiesz, że włożysz w to całe serce:) Serio piszesz ekstra, bardzo szybko się czyta (nie)stety :P Więc pozostaje mi czekać tylko na dalszą część. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super!
    Mimo tego, że na basenie zmęczyłam się jak dzika świnia i, że ledwo ruszam oczami i, że przez 20 minut próbowałam dobrać jakąś fajną piosenkę (ale oczywiście mi się nie udało) to rozdział miodzio *u*
    Ta cała sytuacja z tą masażystką pozostawia w mojej głowie wiele pytań, na które nie mogę znaleźć odpowiedzi... Jakieś to wszystko dla mnie jest dziwne...
    Agent dzwoni! Dla mnie to zły znak, bo na większości blogów jakie czytałam takie sytuacje nie kończyły się dobrze... Rodzinka zacznie zwiedzać świat?? Kurczaczki...
    A ten Marco? Co on odkurczacza? :( To też mnie martwi. Ale skoro Marcela i Hania tam pojechały, to podejrzewam, że w następnym rozdziale dowiemy się więcej :)
    Ej, a ich ślub to kiedy? Bo ja bym chciała już :( Ale to chyba nie tak prędko, co? Kurczaczki...
    Dobrze, już nie przeciągam więcej :) Kończę, kończę.
    Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. jezusie co
    co miał znaczyć ten telefon????
    czemu jeszcze mam wrażenie, że Alicja namiesza? Oliwia, błagam, nie komplikuj im życia, okej? :/ ANI TEŻ NIKOMU NIE ODBIERAJ, OKEJ??
    czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super. Mario w roli tatusia coś wspaniałego. Czekam z niecierpliwością na kolejny

    OdpowiedzUsuń